Paço do Monsul Douro DOC, rocznik 2012, w cenie 19,99 PLN za butelkę (0,75), zakupione w dniu 16 października 2014 w Biedronce – Białystok (czerwone wytrawne, szczepy: tinta roriz (tempranillo), touriga franca, touriga nacional). Producent: Quinta do Vallado – Portugalia.
Wróciłem do Quinta do Vallado, także, dlatego, żem go kiedyś nieco obsobaczył w recenzji o Vallado Douro 2012 i to znów do Paço do Monsul, w wydaniu 2012 (o tym winie też wyraziłem się nie najlepiej, smakował mi bardzo rocznik 2011). Cóż, wypada mi, po raz kolejny, posypać głowę popiołem i zastanowić się, czy wino można próbować po łebkach, aby zbyć, w biegu. Oczywiście, wiele zależy od konkretnej butelki, lecz pewne wina – po prostu – należy dopowietrzyć i pić po kilku godzinach, broń Boże nie schładzając, w przypadku win czerwonych, które schłodzone, zgodnie z obecną modą, kurczą się i drżą z zimna, a więc nie mogą pijącemu przekazać własnej radości. Teraz też, przy pierwszym łyku wino wydało mi się zbyt ostre, zaatakowało goryczą, odstawiłem, więc, kieliszek i wróciłem doń, kiedy postał trochę i zabrał mi nieco ciepła z dłoni. Wino Pan stworzył, aby zatrzymało czas na chwilkę i razem z nami oddawało się euforycznej kontemplacji życia, nie ma, więc, żadnej potrzeby wlewania go w siebie w pośpiechu.
Aromat owoców, śliwka w tle i aronia, także po dłuższym przebywaniu w karafce, barwa ciemna, połyskliwa, łez brak. Struktura średnia, usta średnie, koncentracja średnia. W nasmaku ostry atak goryczy, taniny jednak nie szczypią zbyt mocno, w śródsmaku dochodzi czekolada, takie cappuccino bez cukru, posmak taki sobie. Wrażenie trochę dziwne, bo łyki, na przemian, raz świetny, raz cienki, jakby wino nie mogło zdecydować się, w co grać z pijącym. Wino niezłe, polecam, na pewno lepsze niż wiele winiawek obecnych na półkach.
Ta butelka dostaje ode mnie 89 PPFPP (89/100).
Hmm, a jak w ogóle Pan przechowuje czerwone wina? Część czerwonych na etykiecie ma zalecenia by je spożywać trochę zimniejsze – to jest w temperaturze 16-18 stopni, dlatego warto je trochę schłodzić.
Z tego co czytam – to Pan zawsze przelewa wino do karafki na parę godzin i dopiero konsumuje, ja jednak myślałem, że nie wszystkie trunki nadają się do karafki – bardziej te wina złożone, które muszą swoje odstać, potrzebujące dłużej pooddychać – i one zgodnie z zaleceniami powinny być spożywane w temperaturze pokojowej.
Każdy ma swoje przyzwyczajenia. Z tym chłodzeniem czerwonego wina, to jest trochę dziwnie, długo, bardzo długo mieszkałem we Włoszech, do których pewnego dnia przyszła moda z Ameryki, aby czerwone chłodzić, ale wszyscy się na to oburzali (i nadal oburzają), bowiem chłodzenie powoduje fałszowanie smaku (redukuje odczuwanie alkoholu). Z niczym nie wolno przesadzać. Czerwone powinno być konsumowane w temperaturze otoczenia, właśnie, aby nie powodować odczucia różnicy temperatur, bo wrażenie ma pochodzić od samego wina, nie z czynników zewnętrznych. Temperaturze otoczenia, czyli pokojowej (miłośnicy szkoły francuskiej powiedzą, że “de chambre” i ta dalej). Ja wlewam każde czerwone do karafki, bo dopowietrzając eliminuję w “winiawkach” smrody, a nie lubię wina wylewać do zlewu, oprócz tego z własnego doświadczenia zauważyłem, że prawie wszystkie są lepsze, jeśli trochę postoją, no i ćwiczenie dla charakteru jest znakomite (nie rzucać się natychmiast do kieliszka). Pozdrawiam
Zastanawiając się nad przyczynami podawania na butelkach czerwonego temperatury optymalnej o dwa, trzy stopnie niższej, niż pokojowa, dochodzę do wniosku, że może to być spowodowane faktem, że na Południu życie przebiega poza pomieszczeniami zamkniętymi, temperatura otoczenia dochodzi do 30 stopni, kolacje jada się na werandach, tarasach, wprost przy stolikach na ulicy i wino podawane w temperaturze “pokojowej” bardzo szybko dochodziłoby do temperatury rzeczywistej otoczenia, a to już jest duża przesada. Pamiętajmy, że podawane przez kelnerów wino nieczęsto bywa wypijane duszkiem, raczej się picie takiego wina celebruje, kieliszek pieści, czyli, w istocie, podgrzewa. Stąd rekomendacja: wino podawać w temperaturze takiej, a takiej, nie, zaś, pić w temperaturze takiej, a takiej. W naszym klimacie sprawa jest zupełnie inna. Zasadniczo niższe temperatury służą winom gorszym, bowiem – nawet podgrzane – dobre wino obroni się samo, zaś złe pokaże swoje wady.
Chyba trafnie Pan wywnioskował temperaturę serwowania wina, która często jest podawana na etykietach. Zawsze zachodziłem w głowę co mi da jak schłodzę wino o 3 stopnie, skoro po wyjęciu na stół po 10 minutach będzie miało temperaturę pokojową??? Rzeczywiście, jeśli weźmiemy pod uwagę południowe upały ponad 30-sto stopniowe – takie podejście ma uzasadnienie. Tylko z drugiej strony czemu nie napiszą aby schłodzić wtedy do temperatury 21 stopni? Pozdrawiam