Dlaczego wśród tych milionów elementów, które mogą łączyć nas z innymi ludźmi, to właśnie wino godnym stało się najgłębszego szacunku i rozważań nad kieliszkiem? Chociażby dlatego, że „błogosławiony bądź Panie, Boże nasz, Królu ziemi, który stworzyłeś owoc winorośli”. Tworząc naszą tradycję pokolenia przypisały winu właśnie taki, prawie boski charakter, bo przez Stwórcę nam dane wino może Doń przybliżyć, moim zdaniem, otwierając szeroko drzwi do drugiego człowieka, a ów jest najbliższym świadkiem Pana (taka dialogika wina po bratersku ściska Martina Bubera i Ks. Tischnera także po to, aby mieć za kogo wznosić toasty). W drugim człowieku otwiera się świat, w którym nie są potrzebne podpórki w postaci oderwanych i wydumanych zasad scjentystów i purytan, a nad chmurami w tym świecie skacze koala pogodzony ze sobą i z losem (choć kiesa pusta, na wino zawsze wystarczy).