Nie było mnie kilka dni, znów jeździłem po kraju, tym razem mocno zmarzniętym, jednak po powrocie wskaźnik optymizmu mojego wcale nie rośnie. Spotkałem, tym razem, młodych ludzi na Okęciu reprezentujących pewne linie lotnicze, którzy mogą służyć jako wzorzec niekompetencji i złej woli, spotkałem hotele, gdzie nie zmienia się gościom pościeli, no i jeszcze kilka takich sobie kwiatków, z których nieodśnieżona droga z Aleksandrowa Łódzkiego do Szadka i Zduńskiej Woli to pikuś. Wina w tej mojej podróży nie było wcale, nawet we wspomnieniach, za zimno na wino, a myśli czarne, kłębiące się w czerepie, wcale odejść nie chcą. Do tego jeszcze ta coraz bardziej ogarniająca nas głupota, miełocz codzienna, abyzbycizm, bezsensowne spory.