Najwyraźniej gwiazdy ustawiły taką konfigurację, w której to portugalski producent z Ribatejo przysłał do mnie (bezpośrednio) ofertę pokazującą ceny FOB niektórych win w Portugalii (w regionie Ribatejo, gdzie duże nadwyżki produkcji wywołują niskie ceny sprzedaży u producenta) oraz, prawie jednocześnie, znalazłem w winnej sieci znakomity tekst o cenach win (Design, Wino i Sztuka).
Z natury rynku i w ogóle wszechrzeczy w dyskontach wielkich win nie ma, byłoby to bowiem sprzeczne z ideologią docierania do masowego klienta (polityka sumowania niskich marż w sprzedaży masowej gwarantująca potężny zysk). W dyskontach kupić można wina masowe, przemysłowe, jak ja to nazywam z uporem maniaka, winiawkę.
Wielkie wina nie mogą mieć małych cen. Taka oczywista oczywistość posiada, jednak, swoje ale… Wielkie wina mogą kosztować mniej, lub więcej – w zależności od tego, ilu pośredników wystąpiło w łańcuchu sprzedaży. Z tego prosty wniosek, wielkie wina będą drogie, lecz ciągle najtańsze, u samego producenta. Pomysł skatalogowania na blogu takich producentów po to, aby uprościć zainteresowanym ścieżki dostępu, jest pomysłem dobrym, mocno nacechowanym miłością bliźniego (można to też nazwać altruizmem), sam się nad tym zastanawiałem i zastanawiam, chociaż nie rozwiązałem jeszcze zagadnienia: co ja z tego będę miał? Otóż, jeżeli ktoś już wie, że najtaniej można kupić u producenta i będzie w tym kierunku zmierzał, to jego głowa mieści w sobie odpowiednią dozę oszczędności i na nikogo nie będzie chciał, dodatkowo, łożyć. Udostępniając, więc, linki uzyskam jedynie większa liczbę odwiedzających, niewspółmiernie zwiększając wkład własnej pracy. Mogę, ewentualnie, powstały katalog umieścić w płatnej części bloga, doświadczenia moje – jednak – są tutaj negatywne.
Gdybym, jednak, chciał wystąpić jako pośrednik, musiałbym stać się swoistym terminalem sklepu internetowego, czyli pobierać opłatę za towar z moją marżą (dajmy na to mityczne 1 €) i natychmiast jako ja płacić producentowi tyle, ile trzeba podając adres wysyłki do klienta, który mi zapłacił. W zasadzie proste, niektórzy już to robią, rodzi to jednak określone konsekwencje prawne związane z ryzykiem. Kto odpowiada za towar nietrafiony, za zwroty, za zaginięcia? Oczywiście ten, kto pobrał pieniądze od klienta, czyli ja, producent natomiast nie ponosi żadnej odpowiedzialności, kontrahentem bowiem jest pośrednik, tylko pośrednik. Brać takie ryzyko na siebie za 1 €? Nie warto. Pozostaje, jeszcze, otwarcie własnego sklepu internetowego z towarem bezpośrednio od producentów, z własną polityką cenową, ale to już zupełnie inna melodia, inny kapitał i prawne pułapki. Zresztą na to nie mam, zwyczajnie, pieniędzy.
Dlaczego w Polsce cena detaliczna wina, poza dyskontami, jest tak wysoka? Odpowiedź jest prosta: wysokie są koszty sprzedaży takiego wina. Postaram się to jasno wytłumaczyć, gdyż w przywołanym przeze mnie tekście autor trochę się nad tym prześlizguje, co wynikać może z ideologii, lub z niedopatrzenia. Mały importer kalkuluje swoje miesięczne 3000 złotych powodowany kosztami, które ponosi. Mogę to opisać prościej na przykładzie tłumaczeń. Teoretycznie jedna strona tłumaczenia kosztuje 20,00 PLN. Jeżeli raz w miesiącu przychodzi do mnie klient, a ja pracuję na czarno, to biorę od niego 20,00 PLN i mam obrót-zarobek miesięczny w wysokości 20,00 PLN (przyjmując, że nie mam żadnych kosztów). Aby funkcjonować legalnie powinienem zarejestrować działalność gospodarczą (moja nie jest działalnością nową), a więc powinienem mieć miesięcznie 1.100,00 PLN na opłacenie ZUS. Ten sam klient, który zamówi u mnie jedną stronę tłumaczenia i będzie jedynym klientem w miesiącu, powinien – w zasadzie – zapłacić 1.100,00 PLN za stronę po to, abym ja wyszedł na zero. Musiałbym zrobić 55 stron tłumaczenia po to, aby uzyskać przy cenie jednej strony 20,00 PLN kwotę, która pokryje ZUS. Nie wspominam innych kosztów. Nie jestem importerem wina, domyślam się jednak, że taki importer – oprócz ZUS – ma wiele innych kosztów, nie wspominam wcale o zysku (transport, czynsze, podatki, łapówki i tak dalej). Jeżeli sprowadzi 100 butelek wina, te butelki musi kupić i dołożyć marżę tak, aby przynajmniej wyszedł na zero. Tylko dyskonty, które obracają globalnie dużą liczbą towarów i kompensują ceny między tymi towarami, mogą sobie pozwolić na niskie ceny wina (o ile wino to kupiły tanio u producentów, a ponieważ nie ma wielkich tanich win, dyskonty dysponują tanią winiawką). Mali importerzy tego, po prostu, robić nie mogą. To nie wino u nich jest drogie, to Polska ma zbyt wysokie koszty prowadzenia działalności gospodarczej, lecz tutaj wchodzimy w politykę społeczną i gospodarczą i rozpoczynamy dyskusję z ministrami finansów. Dodam jeszcze: wielu z nas nie stać na wina drogie nie dlatego, że są one drogie, lecz dlatego, że jesteśmy biedni i kupienie wina taniego jest dla nas, również, zbyt wielkim wydatkiem.
Nie można łudzić się, że ceny takie szybko spadną. Pozostaje tylko uczyć się języków, lub korzystać z tłumaczy po to, aby móc kupować wino bezpośrednio u producentów, z nadzieją, że Unia przetrwa, co zagwarantuje, iż wino kupione Online w Portugalii faktycznie do Polski dojedzie.