Jeżeli u producenta z Portugalii można kupić wino za 1 €, a sprowadzając 38 butelek dopłacimy koszt transportu na butelce w wysokości 2,5 €, to uzyskamy cenę u klienta w Polsce (oczywiście mówimy o winie najtańszym z możliwych) w wysokości 3,5 € (około 15,5 PLN). Wina w dyskontach bywają tańsze, gdyż obraca się tam ogromnymi liczbami i kompensuje, jeżeli trzeba, marżami z innych produktów masowych. Mały importer tak zrobić nie może i nie zejdzie poniżej swoich 15,5 PLN (nie dodałem tutaj żadnej marży importera). Jeżeli mały importer, nauczony przykrymi historycznymi doświadczeniami, chce szybko dorobić się, wrzuca natychmiast swoje 100% i wszyscy płaczą z powodu jego pazerności, chociaż – znając trochę nasz kraj – uważam, że nie ma on specjalnie innego wyjścia. Tyle powinien dodać. Po prostu boi się, iż taka okazja nigdy więcej się nie przytrafi, bo społeczne rewolucje, fiskus, zmiany systemów i takie tam podobne. A przecież kupił sobie właśnie Mercedesa i musi go utrzymać, nie wspominając kochanków i kochanek, czy też domu, w który ciągle inwestuje. No bo czy mały importer ma jeździć maluchem?
Dlatego też wino, które w Lidlu kupiłem, ma – moim zdaniem – marżę ujemną, nie wierzę bowiem, że kosztowało u producenta mniej niż 2 €, chociaż wcale nie jest rewelacyjnie dobre, no po prostu, mózgu nie rozrywa. Pozostawia, jednak, w miarę przyzwoite wrażenie.
Ciemnoamarantowy kolor i aromat wiśniowej nalewki stworzył w nasmaku i śródsmaku coś w rodzaju batonika z gorzkiej czekolady nadziewanego dżemem z wiśni, o dość szczególnej miętowej świeżości. Posmak średni, trochę rozmazany. Pije się nieźle, a po odstaniu przez kilka godzin, nawet dobrze.
Libertario Crianza La Mancha Denominación de Origen, rocznik 2012, w cenie 11,99 PLN za butelkę (0,75), z marketu Lidl w Grajewie (czerwone, wytrawne, szczepy: tempranillo). Wino butelkowane przez firmę Bodegas Isidro Milagro S.A. – Hiszpania.
Butelce przydzielam 80 PPFPP (80/100).