Wino nie powinno występować jako pośrednik w przeżywaniu życia, bowiem – jak już to napisałem – życie już jest samo w sobie euforią, wiarą, nadzieją i miłością. Widziane jednak wyłącznie z własnej perspektywy staje się monologiem, mówieniem tylko do siebie i wysłuchiwaniem w sobie i dla siebie własnych racji, a przecież życie jest również rozmową z człowiekiem i innymi istotami tuż obok.
Tutaj pojawia się coś, co łączy dwie, trzy, cztery, lub więcej euforii w jedną pieśń ku chwale życia, tutaj pojawia się wino, jako katalizator dialogu. Może raczej dialogika z wina poczęta, nie zaś dialogika wina, jak w tytule, nie dajmy się jednak zwodzić słowom, gdyż one niekiedy potrafią rzeczywistość tak skomplikować, iż nikną w niej elementy proste pokryte mgłą poetyckich omówień, uniemożliwiających dialog, ten bowiem może trwać tylko dzięki prostocie.
W umiejętności smakowania kieliszka wina i dzielenia się jego smakiem z innymi zawiera się cała wartość doczesności, która wtedy jest pełna, o ile spełniana z innymi („błogosławiony bądź Panie, Boże nasz, Królu ziemi, który stworzyłeś owoc winorośli”)…I to by było na tyle.